niedziela, 2 lutego 2014

1. Pierwszy sen


Sasuke wiedział, że nie ma innego rozwiązania, jak wyjść wcześniej na powierzchnię. Czasem czuł się jak ślepiec, lub kret żyjący pod ziemią, a jednak był szczęśliwy, że nie został na powierzchni, gdy kończył się świat. Zamknął oczy, a pod powiekami pojawił się kolorowy obraz, na który mógł liczyć jedynie wspominając przeszłość lub myśląc o niebieskim niebie przyszłości, do którego było mu tak tęskno. Ta myśl nie sprawiała jednak, że czuł się wyjątkowy. Bał się wyjść ze swego bezpiecznego pudełka znajdującego się kilka metrów pod powierzchnią ziemi. Przerażała go myśl o nowym, zmienionym świecie, którego nie znał. Nie mógł jednak pozwolić, by jego strach sprawił, że zostanie zupełnie sam. Chciał ujrzeć niebo i choć bał się, że nie będzie ono tak piękne, jak to, które pamiętał, drżał na myśl, że jeśli nie wyjdzie może je stracić. Tak jak przed laty stracił swe życie, zatracając się w
świecie fantazji, którego tak kurczowo się trzymał. Był to bowiem jedyny sposób, by już nigdy niczego nie odczuwać.
-
Wiedziałem że nagle wszystko zniknie -wyszeptał
Bezpieczne pudełko zmieni się w klatkę i nigdy już nie wyjdę na powierzchnię.
Z letargu wyrwał go własny stłumiony głos, który jakby uwiązł mu w gardle.
- Tatusiu nie! Proszę przestań, to boli!
Naiwnie wierzył, że wszystko co dzieje się wokół to tylko 

koszmar. Senna mara, która zniknie, gdy tylko otworzy 
oczy - powtarzał sobie.
Podnoszę powieki. Otwieram oczy na całą szerokość i
patrzę wprost na słońce, które wypala mi wzrok. 

Łatwiej znosić ten ból niż brudny dotyk na ciele, pomyślał.
- Zamknij się wreszcie! Charczał ciężko ojciec.
Już na mnie nie patrzy, już nie chce. Teraz jestem tylko
lalką na baterie, która nie chce się wyłączyć.


Nie. To nie jest sen.


                                                                   ***


Koszmar który nigdy się nie kończy i moje wciąż usilne błagania o lepsze jutro. Znów muszę borykać się z przeszłością, gdy tylko zamknę oczy. Dlaczego te wspomnienia mnie tak gnębią, gdy tak bardzo staram się zapomnieć. Sądziłem, że to już zamknięty etap mojego życia. Może to przez to, że odstawiłem prochy- pomyślał czarnooki. Ile jeszcze razy będę  budził się z krzykiem, czy to kiedyś się skończy, wciąż nie potrafię odpowiedzieć sobie na to zasadnicze pytanie. Wiem tylko, że co rano muszę wstać z łóżka i udawać, że wszystko ze mną w porządku. Zdaję sobie sprawę z tego że tylko okłamuje siebie samego, ale nie chcę by mój brat Itachi się zamartwiał.
- Żyję tylko dlatego, że nie jest to takie łatwe. 

Wciąż to sobie powtarzał, jakby była to jego ostatnia deska ratunku. Nagle usłyszał, pukanie do drzwi i zamarł w bezruchu
- Sasuke, ile mam na ciebie czekać?! zza drzwi wychylił się jego starszy brat.
- Ach, wybacz trochę się zamyśliłem, doprowadzę się tylko do porządku i zaraz zejdę na dół.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz bladziej niż zwykle, może jesteś przeziębiony?
- Nie! wykrzyknął brunet trochę zbyt gwałtownie. Nie, jestem po prostu niewyspany, nie masz się o co martwić. Powiedział siląc się na cień uśmiechu w stronę brata.
- Skoro tak twierdzisz, powiedział mierząc go wzrokiem. Czekam na dolę, więc się pospiesz.
- Tak, tak ...
-Sasuke, wiesz że mi możesz wszystko powiedzieć, rzucił Itachi jeszcze na odchodne, już na niego nie patrząc.
Nieśmiałe, blade promienie słońca wpełzły pod zasłonkę, rozświetlając pokój. Sasuke wstał powoli z łóżka, krzywiąc się na samą myśl o pójściu do szkoły. Nie miał dziś ochoty, oglądać tych hipokrytów. Jak również tej bandy rozhisteryzowanych dziewczyn. W szkole trzymał się na uboczu, niczym wyrzutek, tak było mu łatwiej, nie potrzebował kontaktu z druga osobą do szczęścia. Wolał wieść spokojne, samotne życie i taka rutyna w pełni mu wystarczała. Nie oczekiwał niczego od życia i nie brał nic w zamian.
Gdy uporał się z poranną toaletą, po cichu zszedł na dół. Itachi już na niego czekał, na jego twarzy błądziło zniecierpliwienie.
- Co tak długo?
- Nie musisz mnie odwozić jeśli nie masz czasu! Sam sobie świetnie poradzę- odburknął zgryźliwie.
- Ale, Sasu przecież, to po drodze, wymamrotał bardziej do siebie niż do niego.
- Jak chcesz, odpowiedział tylko.
Nie wiem dlaczego, jestem taki dla swojego starszego brata, przecież gdyby nie on, to wciąż tkwiłbym w tym pieklę. Do szkoły dojechali pięć minut przed dzwonkiem, musiał się pospieszyć, by nie spóźnić się na pierwszą lekcję. W oczach rówieśników brunet kreował się na perfekcjonistę który prowadzi idealne życie, bez problemów, lecz jako przysłowiowy pustelnik stroniący od ludzi. Nienaganne oceny również świadczyły o jego ponadprzeciętnej inteligencji.Wchodząc do szkoły, zauważył że korytarz już opustoszał, musiał jeszcze tylko skoczyć do swojej szafki po parę niezbędnych podręczników na dzisiejsze zajęcia. Tylko które z nich... no tak dzisiaj jest wtorek, z zamysłu wyrwało go mocne zderzenie, brunet upadł bezceremonialnie do tyłu, a ten ktoś na niego. Blond czupryna zamigotała mu przed oczami, chłopak uniósł głowę ukazując mu swoje oczy, Sasuke zamarł. Najpiękniejsze niebo, jakie dane mi było zobaczyć, było wręcz nierealne jak sen na jawie pomyślał. Muszę wziąć się w garść! Oprzytomniał szybko, poirytowany, gdyż chłopak opierał o niego
swój ciężar ciała.
- Jak długo masz zamiar wisieć na mnie, złaź i zabieraj łapy!
- Ach przepraszam, wybąkał blondyn cały czerwony, nawet jego uszy się żarzyły zauważył brunet.
Nagle bez ostrzeżenia wziął go pod rękę, chyba chciał pomóc, co jeszcze bardziej wnerwiło Sasuke.
- Nie dotykaj mnie, tymi brudnymi łapami! wykrzyknął
- Ja chciałem tylko pomóc, nie musisz być taki wredny! krzyknął blondyn mierząc go wściekle wzrokiem.
- Nie chce pomocy, od kogoś takiego jak ty, prychnął Sasuke.
- Co powiedziałeś?!
- Chcę ci tylko subtelnie uzmysłowić, że straszna z ciebie łamaga, twarz Uchihy przyozdobił kpiący uśmieszek.
- Ty podły draniu!

- Posłuchaj... już miał temu pyskatemu dzieciakowi coś odpowiedzieć, ale jego głos został stłumiony,  jak na złość zadzwonił dzwonek, czarnowłosy bez słowa odwrócił się napięcie i poszedł w swoją stronę.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to spotkanie odmieni moje życie.

3 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o to zdanie (wklejone troszkę niżej) to można się pogubić xd A właściwie to można pomyśleć że On jeszcze mówił te słowo za przecinkiem.
    - Wiedziałem, że nagle wszystko zniknie, wyszeptał.
    Ja bym napisała je tak:
    -Wiedziałem że nagle wszystko zniknie.-wyszeptał.
    No i jeszcze usunęłam przecinek (sądzę trochę że niepotrzebnie ale tak lżej/szybciej się czyta. Z resztą jest pełno miejsc gdzie bym go usunęła). Sama napierdzielam tych przecinków (chyba) ile się da ale już wiem że to niektórych intryguje lub irytuje. To taka tycia podpowiedź (taka z doświadczenia żeby Ci nikt przykrości nie zrobił bo ja już niestety przez to przeszłam ^^)

    Opowiadanie zapowiada się jednym słowem zajebiste :D Czytałam opis tego opowiadania i bardzo mi się spodobał ^^ Muszę jednakże powiedzieć że to jedyny taki komentarz gdzie napiszę Ci co mnie wkurza bo ja nie lubię się czepiać o takie rzeczy :p

    Powiem Ci tylko jeszcze jedno; Będę czytać twoje opowiadanie bo tak szczerze to już mi przypadło do gustu ^^

    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje ;) no tak nie zauważyłam, ale zaraz to poprawie. Muszę przestać z tą manią "napierdzielam tych przecinków" hah ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. oj oj, fajnie się zapowiada, jest trochę błędów, ale ja nie będę ich wypisywać, bo nie lubię :)
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń